,,Dlaczego Malfoy był dla mnie
miły?’’ Pomyślała Luna jednocześnie wrzucając różdżką rzeczy niezbędne do
kufra. Wzięła trochę odzieży, podręczniki, pióro i kałamarz. Do tego wsadziła
swoje pamiętne pudełko z koralikami.
Nie
ulega tajemnicy, że owy panicz jeśli nie był do końca miły to chociaż się
starał. Rozmawiał z nią… normalnie. Jednak Luna postanowiła więcej sobie tym
głowy nie zaprzątać. Nie wtedy, gdy miała spotkać rodzinę. Chociaż jej część.
Dziewczyna przebrała się w granatową sukienkę, do tego dobrała żółty sweter, swoją
nieodłączną biżuterię oraz mugolskie buty. Wsadziła różdżkę za ucho i
twierdząc, że jest przygotowana, pożegnała się ze współlokatorkami. Wyszła z
Pokoju Wspólnego Ravenclawu i udała się do wyjścia przed szkołę. Szła powoli,
nigdzie się nie spiesząc. Na szczęście profesor Dumbledore będzie ją
teleportował, więc nie musiała rzucać się pędem do wyjścia.
Będąc
już u wylotu wyjścia ze szkoły zobaczyła to, co chciała zobaczyć – staruszka z
długą siwą brodą i długimi siwymi włosami ze swoimi nieodłącznymi okularami
połówkami i przenikającym wzrokiem. Ubrany był w bladoniebieski strój i uśmiechnął się lekko na widok dziewczyny.
- Witaj, Luno. – Rzekł pogodnie
Dumbledore.
- Dzień dobry panie profesorze. –
Odparła.
Idąc spacerem zaczęli wędrować
przez błonia Hogwartu. Jesień, jak to jesień, odbijała już swoje piętno na wyglądzie roślinności szkoły. Liście pożółkły i jakby smętnie opadając na trawę, żegnały się ze światem. Drzewa wyglądały na zasmucone poprzez tracenie swojej letniej urody. Bijąca wierzba zaciekle odbijała wszystko co leciało w jej stronę, a poszarzała trawa nie wyglądała na taką, co by chciała kiedykolwiek ożywić się na nowo. Od kilkudniowego deszczu porobiły się nieregularne kałuże i błoto. Widok nie poprawiał humoru uczniom, jednakże oni jakby nie zauważali umierającej przyrody. Było południe, jednak mimo tego zbyt wielu uczniów nie
było. Mijając chatkę Hagrida zobaczyła, że Gryfoni akurat mają lekcje Opieki
Nad Magicznymi Stworzeniami wraz ze Ślizgonami.
- Chyba nie masz nic przeciwko
temu, jeśli na moment zajdziemy do gajowego?
Kiwnęła tylko głową. Ruszyli w
stronę miejsca, gdzie odbywała się lekcja.
- Witaj, Hagridzie! – Orzekł.
- Dzień dobry, panie psorze! –
Powiedział nadzwyczajnie wesoły pół-olbrzym.
Hagrid jak to on, jak zawsze był
mocno rozczochrany… W jego włosach można było dojrzeć liście, grudki ziemi i
inne niezidentyfikowane rzeczy. Miał na sobie swoją ulubioną kurtkę z futerek.
Jego twarz była uśmiechnięta od ucha do ucha. Można powiedzieć, że wprost
promieniował na kilometr i nic nie było w stanie tego powstrzymać.
Dwójka profesorów udała się do
chatki, a Hagrid na odchodne powiedział:
- Szukajcie dalej! Cholibka, musi
wam się udać.
.. I znikł. Została sama.
Chwyciła mocniej rączkę kufra i zrobiła przechadzkę wzrokową po twarzach
uczniów. Harry, Ron i Hermiona wraz z innymi uczniami pomachali jej na
powitanie, więc odpowiedziała tym samym. Młodzi czarodzieje wrócili do pracy.
Blond włosa zauważyła, że chodzą oni w około drzew, krzaków. Co niektórzy przy
murze.
- Nigdy ich nie znajdziemy… -
Powiedział zrezygnowany Ron, a jego fryzura wyrażała jego obecny stan.
- Założę się, że ich już dawno tu
nie ma. – Fuknęła Parkinson obchodząc pień małego drzewka dookoła.
Zarówno Gryfoni jak i Ślizgoni
wyglądali na lekko podirytowanych.
- Przerabiacie Nieśmiałki? –
Powiedziała lekko zamyślonym tonem Luna.
- W sumie to powtórka, ale tak,
zgadłaś Krukonko. – Rzekł swoim kpiącym głosem Malfoy.
Pewnym krokiem wystąpił z małego
tłumu Ślizgonów i arogancko ruszył w stronę blond włosej.
- Witaj, Draco. – Powiedziała
przymilnie dziewczyna. Nie wiedziała co o nim myśleć.
Dotychczasowo był wredny,
arogancki i co tu dużo mówić – zapatrzony w siebie. Wszystko uległo całkowitej
zmianie, gdy niedawno okazał, że potrafi być w miarę jak człowiek, jednak
wygląda na to, że dawna wersja chłodnego chłopaka wróciła.
- Lovegood, oszczędź sobie te
pogaduszki. – Rzucił chłopak, unosząc kącik ust do góry w krzywym uśmiechu.
Odwróciła się na pięcie i
podeszła do sfrustrowanej Hermiony.
- Nie wiem czy wiesz, ale
Nieśmiałki jest bardzo łatwo wywabić z ich wspaniałego ukrycia. Wystarczy
trochę do nich przemówić.
- Przemówić? Ich nawet nie widać!
– Krzyknął Ron krzywiąc swoją twarz.
(O ile twarz da się wykrzywić,
ale Ron był mistrzem w minach)
- Tak. Lubią też kostki cukru.
Bez tego radzę się nie zbliżać do nich. – Uśmiechnęła się blond włosa.
- Ale ja czytałam gdzieś, że
Nieśmiałki wolą, aby ich nie szukać. Zwierzęta te najlepiej czują się w swoim
własnym środowisku. – Powiedziała tonem kujonicy Hermiona.
Humoru to dziś ewidentnie nie
miała. Włosy dookoła jej głowy były roztrzepane, tworząc jedno wielkie siano, a jej twarz wyglądała na
bardzo zmęczoną, a szata na.. pomiętą? A to dziwne.
- A wiesz, że książki nie zawsze
podają prawdę? Żeby coś poznać, to trzeba to samemu zobaczyć. – Powiedziała
nieco zaciekle Luna.
W tym momencie uczniowie ucichli.
Obserwowali na polance 'wojnę' słowną dziewczyn, widać było, że jedna drażniła
drugą. W sumie to nie było ani trochę dziwne, ponieważ każda okazywała inny
świat. Hermiona, wierząca tylko książkom, wszechwiedząca i pewna siebie.
Starała pokazać się światu od jak najlepszej strony, pokazując tym samym, że
czytanie książek opłaca się. Była poważna i nie wierzyła w żadne baśnie, z
kolei Luna od małego wychowywana w świecie czarodziejów wierzyła w baśnie,
legendy, nie przejmowała się tym, co mówią inni. Nie była odważna i poważna,
wiecznie zamyślona i rozmarzona.
- Luno, chyba każdy prędzej
uwierzy książce niż Tobie? – Warknęła brunetka.
Burza szeptów rozbrzmiała wśród
Ślizgonów. Uwielbiali każde afery i plotki, dlatego podwójną uciechę mieli, gdy
mogli w czymś takim uczestniczyć. Z takich rzeczy cała hogwardzka szkoła ich
znała, dlatego jeśli zrobiło się coś głupiego, to trzeba to było jak najlepiej
ukryć, aby żaden mieszkaniec Domu Węża tego nie przechwycił. Blond włosy
chłopak wymieniał swoje opinie ze swoimi nieodłącznymi gorylami – Goyle’m i Crabbe’m. Dołączyła do nich Pansy Parkinson z
mopsowatym dla niej wyrazem twarzy.
- Myślisz, że coś jej odpyskuje?
– Zapytała podejrzliwie.
Draco popatrzył na nią lekko
zdziwionym wzrokiem.
- Luna? Wątpliwe. – Powiedział
Blaise Zabini zachodząc trójkę od tyłu.
Zmierzył swoich przyjaciół
podejrzliwym wzrokiem.
- Parkinson, nie forsuj Smoczka
takimi prostymi pytaniami. – Zaśmiał się.
Brunetka burknęła coś pod nosem i
odeszła. W tym czasie Hermiona i Luna odeszły od siebie, a Dumbledore z
Hagridem wyszli z chatki gajowego. Staruszek skinął na dziewczynę głową, więc
wzięła swój kufer i ruszyła za nim. Przeszli przez błonia do bramy dzielącej
Hogwart od reszty szkoły.
Mogłoby się wydawać, że pomimo
swojego wieku dyrektor szkoły miał świetną kondycję. Pędził szybko, więc
blond włosa musiała szybko iść, aby dorównać mu kroku. Doszli do bramy szkoły,
którą staruszek otworzył nieznanym jej zaklęciem. Spokojnym spacerkiem przeszli
przez wrota świata młodych czarodziejów i tutaj Dumbledore otaksował ją
wzrokiem. Lubił dziewczynę. Była przyjazna, miła i nic nie wskazywało na to,
aby kiedykolwiek przysporzyła jakieś kłopoty.
- Gotowa? – Orzekł, mrugając
okiem.
Dziewczyna tylko się nieśmiało
uśmiechnęła i położyła rękę na wyciągniętym ramieniu dyrektora. Zamknęła oczy,
odetchnęła głęboko i już po chwili
poczuła dobrze jej znane lekkie rwanie w okolicach pępka, a pięć sekund później leżała
twarzą w mokrej trawie. Poczuła pojedyncze źdźbła trawy, które muskały jej
twarz tak przyjemnie, skropiona rosą zieleń namoczyła wodą ubrania młodej
czarownicy. Przez moment wdychała zapach tego miejsca.
Luna Lovegood wstała, otrzepała
się z trawy, po czym wzięła walizkę do ręki i ramię w ramię z profesorem
ruszyła w kierunku miejsca, które tak dobrze znała. Do miejsca tak bliskiemu
jej sercu. Miejsca, w którym przeżyła najlepsze i czasem najsmutniejsze dni w życiu, to
tutaj się wychowała. Uśmiechnęła się do siebie i pomyślała ‘’Jestem w domu’’.
Taki tam powrocik po małej przerwie :)
A teraz, każdy czytelnik zostawia pod tym postem swój komentarz, ponieważ jestem bardzo ciekawa ile osób to jeszcze czyta. Na razie nie obiecuję naprędko nowego rozdziału, albowiem gimbaza robi się coraz bardziej zawiła. Nie podoba mi się to. Na dodatek na angielski przerabiam dziwne coś, czego cała grupa nie rozumie, więc jest okay. Teraz obiecuję na 100%, że idę kupić składniki na Kremowe Piwo! Przy takiej jesieni to tylko kisiel i/lub budyń na okrągło! Ale.. ale... Nie będę już Wam tak narzekać.
A więc.. niech Merlin będzie z Wami!
Xx.
P.S. Zmieniać szablon, czy nie?
P.S. 2 Rozdział z dedykacją dla Juliusza, która obchodziła na początku października urodziny :)
P.S. 2 Rozdział z dedykacją dla Juliusza, która obchodziła na początku października urodziny :)
super notka! jeah jestem pierwsza! ;)Dzisiaj odkryłam bloga i dzisiaj przeczytałam wszystkie notki ;) mam nadzieję ż nastepna notka juz nie długo! nie moge sie doczekać ;)
OdpowiedzUsuńA i nie zmieniaj szablonu ten jest ładny....a jesli zmienisz to daj przynajmneij jakiś obrazek tego szablonu aby inni widzieli jaki byl przedtem ;D
Jeeej dedykcik ^^ Dzięki :D Rozdział mi się podobał ^^ ciekawe czemu akurat z trzmielem siędo owego miejsca wybrała :) może...następny rozdział na halloween ? :D
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńTen szablon mi się podoba, ale jak chcesz to zmieniaj. Kolejny też pewnie będzie ładny :)
Świetny rozdział! :D Jestem ciekawa co wydarzy się na tym spotkaniu ;D
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi smaka na budyń i piwo kremowe ;o
Szablon mi się podoba, ale w sumie możesz zmienić, ponieważ zapewne również będzie fajny ^^
@Andrea_AndyAndy
Mvahahahaha
UsuńPodoba mi się ten rozdział! Hm, Luna i Draco? Ciekawie się robi.
OdpowiedzUsuńdodatkowo zapraszam cię na szósty rozdział na story-of-bellatrix.blogspot.com
Wybacz mi, że tak późno to piszę :c
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobała mi się ta wymiana zdań między Luną a Hermioną :D
Szablonu nie zmieniaj, ten jest idelny <3
Cześć, dopiero co znalazłam Twojego bloga :) Też jestem wielką fanką Harry'ego Pottera! <3 Całe moje życie ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie: immortal-hunter.blogspot.com
Kiedy następny rozdział ? :)
OdpowiedzUsuńNiedługo :)
UsuńLuna jest prześliczna i pasowałaby do Malfoya- oboje tacy słodcy, biali, hehe :) Bardzo fajne opowiadanie ;P + dla Ciebie :P
OdpowiedzUsuńPS Nie widzę u Ciebie spamownika, a chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga, dlatego wysyłam Ci tutaj adres z opisem jego fabuły, po którym będziesz mogła ocenić, czy masz ochotę zerknąć ;)
OdpowiedzUsuńsara-abel.blogspot.com
Opis: Samotna, zagubiona i zamknięta w sobie Sara rozpoczyna naukę w 3 klasie Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Załamana zamiarem jej ojca o wydaniu jej za mąż po ukończeniu szkoły znajduje miejsce idealne do tego, by zmierzyć się ze swoim strachem. Przychodzi do Wrzeszczącej Chaty i tam poznaje Syriusza Blacka- poszukiwanego mężczyznę, który zmienia jej postrzeganie świata. Syriusz okazuje się jej ucieczką od przygnębiającej jej rzeczywistości. Sam nie ma lekko, gdyż musi się ukrywać w tym miejscu. Sara postanawia mu pomóc dotrzeć do chrześniaka oraz regularnie dostarcze mu pożywienia, przechodząc co wieczór tunelem prowadzącej z wierzy bijącej do niego... Sara w miarę czasu uświadamia sobie, jak bardzo bliski jest jej Syriusz... Tym boleśniej przeżywa jego śmierć, z którą nie może się uporać. Postanawia go pomścić i rozpoczyna walkę o swą przyszłość, pamięć o Syriusz, pomszczenie jego brutalnej śmierci. Tylko to pomoże odzyskać jej wewnętrzny spokój. Oparcie i pomoc odnajdzie w osobie, po której nigdy by się czegoś takiego nie spodziewała... Czy Sara będzie potrafiła zbliżyć się do NIEGO? Ponownie komuś zaufać? A co, jeśli to zaufanie zostanie nadużyte? Jak potoczą się jej losy? Kim jest owy mężczyzna, który zaopiekuje się zdruzgotaną, załamaną dziewczyną?
Http://sara-abel.blogspot.com