17 października 2012

Bowtruckle





,,Dlaczego Malfoy był dla mnie miły?’’ Pomyślała Luna jednocześnie wrzucając różdżką rzeczy niezbędne do kufra. Wzięła trochę odzieży, podręczniki, pióro i kałamarz. Do tego wsadziła swoje pamiętne pudełko z koralikami.
                Nie ulega tajemnicy, że owy panicz jeśli nie był do końca miły to chociaż się starał. Rozmawiał z nią… normalnie. Jednak Luna postanowiła więcej sobie tym głowy nie zaprzątać. Nie wtedy, gdy miała spotkać rodzinę. Chociaż jej część. Dziewczyna przebrała się w granatową sukienkę, do tego dobrała żółty sweter, swoją nieodłączną biżuterię oraz mugolskie buty. Wsadziła różdżkę za ucho i twierdząc, że jest przygotowana, pożegnała się ze współlokatorkami. Wyszła z Pokoju Wspólnego Ravenclawu i udała się do wyjścia przed szkołę. Szła powoli, nigdzie się nie spiesząc. Na szczęście profesor Dumbledore będzie ją teleportował, więc nie musiała rzucać się pędem do wyjścia.
                Będąc już u wylotu wyjścia ze szkoły zobaczyła to, co chciała zobaczyć – staruszka z długą siwą brodą i długimi siwymi włosami ze swoimi nieodłącznymi okularami połówkami i przenikającym wzrokiem. Ubrany był w bladoniebieski  strój i uśmiechnął się lekko na widok dziewczyny.
- Witaj, Luno. – Rzekł pogodnie Dumbledore.
- Dzień dobry panie profesorze. – Odparła.
Idąc spacerem zaczęli wędrować przez błonia Hogwartu. Jesień, jak to jesień, odbijała już swoje piętno na wyglądzie roślinności szkoły. Liście pożółkły i jakby smętnie opadając na trawę, żegnały się ze światem. Drzewa wyglądały na zasmucone poprzez tracenie swojej letniej urody. Bijąca wierzba zaciekle odbijała wszystko co leciało w jej stronę, a poszarzała trawa nie wyglądała na taką, co by chciała kiedykolwiek ożywić się na nowo. Od kilkudniowego deszczu porobiły się nieregularne kałuże i błoto. Widok nie poprawiał humoru uczniom, jednakże oni jakby nie zauważali umierającej przyrody. Było południe, jednak mimo tego zbyt wielu uczniów nie było. Mijając chatkę Hagrida zobaczyła, że Gryfoni akurat mają lekcje Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami wraz ze Ślizgonami.
- Chyba nie masz nic przeciwko temu, jeśli na moment zajdziemy do gajowego?
Kiwnęła tylko głową. Ruszyli w stronę miejsca, gdzie odbywała się lekcja.
- Witaj, Hagridzie! – Orzekł.
- Dzień dobry, panie psorze! – Powiedział nadzwyczajnie wesoły pół-olbrzym.
Hagrid jak to on, jak zawsze był mocno rozczochrany… W jego włosach można było dojrzeć liście, grudki ziemi i inne niezidentyfikowane rzeczy. Miał na sobie swoją ulubioną kurtkę z futerek. Jego twarz była uśmiechnięta od ucha do ucha. Można powiedzieć, że wprost promieniował na kilometr i nic nie było w stanie tego powstrzymać.
Dwójka profesorów udała się do chatki, a Hagrid na odchodne powiedział:
- Szukajcie dalej! Cholibka, musi wam się udać.
.. I znikł. Została sama. Chwyciła mocniej rączkę kufra i zrobiła przechadzkę wzrokową po twarzach uczniów. Harry, Ron i Hermiona wraz z innymi uczniami pomachali jej na powitanie, więc odpowiedziała tym samym. Młodzi czarodzieje wrócili do pracy. Blond włosa zauważyła, że chodzą oni w około drzew, krzaków. Co niektórzy przy murze.
- Nigdy ich nie znajdziemy… - Powiedział zrezygnowany Ron, a jego fryzura wyrażała jego obecny stan.
- Założę się, że ich już dawno tu nie ma. – Fuknęła Parkinson obchodząc pień małego drzewka dookoła.
Zarówno Gryfoni jak i Ślizgoni wyglądali na lekko podirytowanych.
- Przerabiacie Nieśmiałki? – Powiedziała lekko zamyślonym tonem Luna.
- W sumie to powtórka, ale tak, zgadłaś Krukonko. – Rzekł swoim kpiącym głosem Malfoy.
Pewnym krokiem wystąpił z małego tłumu Ślizgonów i arogancko ruszył w stronę blond włosej.
- Witaj, Draco. – Powiedziała przymilnie dziewczyna. Nie wiedziała co o nim myśleć.
Dotychczasowo był wredny, arogancki i co tu dużo mówić – zapatrzony w siebie. Wszystko uległo całkowitej zmianie, gdy niedawno okazał, że potrafi być w miarę jak człowiek, jednak wygląda na to, że dawna wersja chłodnego chłopaka wróciła.
- Lovegood, oszczędź sobie te pogaduszki. – Rzucił chłopak, unosząc kącik ust do góry w krzywym uśmiechu.
Odwróciła się na pięcie i podeszła do sfrustrowanej Hermiony.
- Nie wiem czy wiesz, ale Nieśmiałki jest bardzo łatwo wywabić z ich wspaniałego ukrycia. Wystarczy trochę do nich przemówić.
- Przemówić? Ich nawet nie widać! – Krzyknął Ron krzywiąc swoją twarz.
(O ile twarz da się wykrzywić, ale Ron był mistrzem w minach)
- Tak. Lubią też kostki cukru. Bez tego radzę się nie zbliżać do nich. – Uśmiechnęła się blond włosa.
- Ale ja czytałam gdzieś, że Nieśmiałki wolą, aby ich nie szukać. Zwierzęta te najlepiej czują się w swoim własnym środowisku. – Powiedziała tonem kujonicy Hermiona.
Humoru to dziś ewidentnie nie miała. Włosy dookoła jej głowy były roztrzepane, tworząc jedno wielkie siano, a jej twarz wyglądała na bardzo zmęczoną, a szata na.. pomiętą? A to dziwne.
- A wiesz, że książki nie zawsze podają prawdę? Żeby coś poznać, to trzeba to samemu zobaczyć. – Powiedziała nieco zaciekle Luna.
W tym momencie uczniowie ucichli. Obserwowali na polance 'wojnę' słowną dziewczyn, widać było, że jedna drażniła drugą. W sumie to nie było ani trochę dziwne, ponieważ każda okazywała inny świat. Hermiona, wierząca tylko książkom, wszechwiedząca i pewna siebie. Starała pokazać się światu od jak najlepszej strony, pokazując tym samym, że czytanie książek opłaca się. Była poważna i nie wierzyła w żadne baśnie, z kolei Luna od małego wychowywana w świecie czarodziejów wierzyła w baśnie, legendy, nie przejmowała się tym, co mówią inni. Nie była odważna i poważna, wiecznie zamyślona i rozmarzona.
- Luno, chyba każdy prędzej uwierzy książce niż Tobie? – Warknęła brunetka.
Burza szeptów rozbrzmiała wśród Ślizgonów. Uwielbiali każde afery i plotki, dlatego podwójną uciechę mieli, gdy mogli w czymś takim uczestniczyć. Z takich rzeczy cała hogwardzka szkoła ich znała, dlatego jeśli zrobiło się coś głupiego, to trzeba to było jak najlepiej ukryć, aby żaden mieszkaniec Domu Węża tego nie przechwycił. Blond włosy chłopak wymieniał swoje opinie ze swoimi nieodłącznymi  gorylami – Goyle’m i Crabbe’m.  Dołączyła do nich Pansy Parkinson z mopsowatym dla niej wyrazem twarzy.
- Myślisz, że coś jej odpyskuje? – Zapytała podejrzliwie.
Draco popatrzył na nią lekko zdziwionym wzrokiem.
- Luna? Wątpliwe. – Powiedział Blaise Zabini zachodząc trójkę od tyłu.
Zmierzył swoich przyjaciół podejrzliwym wzrokiem.
- Parkinson, nie forsuj Smoczka takimi prostymi pytaniami. – Zaśmiał się.
Brunetka burknęła coś pod nosem i odeszła. W tym czasie Hermiona i Luna odeszły od siebie, a Dumbledore z Hagridem wyszli z chatki gajowego. Staruszek skinął na dziewczynę głową, więc wzięła swój kufer i ruszyła za nim. Przeszli przez błonia do bramy dzielącej Hogwart od reszty szkoły.
Mogłoby się wydawać, że pomimo swojego wieku dyrektor szkoły miał świetną kondycję. Pędził szybko, więc blond włosa musiała szybko iść, aby dorównać mu kroku. Doszli do bramy szkoły, którą staruszek otworzył nieznanym jej zaklęciem. Spokojnym spacerkiem przeszli przez wrota świata młodych czarodziejów i tutaj Dumbledore otaksował ją wzrokiem. Lubił dziewczynę. Była przyjazna, miła i nic nie wskazywało na to, aby kiedykolwiek przysporzyła jakieś kłopoty.
- Gotowa? – Orzekł, mrugając okiem.
Dziewczyna tylko się nieśmiało uśmiechnęła i położyła rękę na wyciągniętym ramieniu dyrektora. Zamknęła oczy, odetchnęła głęboko i  już po chwili poczuła dobrze jej znane lekkie rwanie w okolicach pępka, a pięć sekund później leżała twarzą w mokrej trawie. Poczuła pojedyncze źdźbła trawy, które muskały jej twarz tak przyjemnie, skropiona rosą zieleń namoczyła wodą ubrania młodej czarownicy. Przez moment wdychała zapach tego miejsca.
Luna Lovegood wstała, otrzepała się z trawy, po czym wzięła walizkę do ręki i ramię w ramię z profesorem ruszyła w kierunku miejsca, które tak dobrze znała. Do miejsca tak bliskiemu jej sercu. Miejsca, w którym przeżyła najlepsze i czasem najsmutniejsze dni w życiu, to tutaj się wychowała. Uśmiechnęła się do siebie i pomyślała ‘’Jestem w domu’’.


Taki tam powrocik po małej przerwie :)
A teraz, każdy czytelnik zostawia pod tym postem swój komentarz, ponieważ jestem bardzo ciekawa ile osób to jeszcze czyta. Na razie nie obiecuję naprędko nowego rozdziału, albowiem gimbaza robi się coraz bardziej zawiła. Nie podoba mi się to. Na dodatek na angielski przerabiam dziwne coś, czego cała grupa nie rozumie, więc jest okay. Teraz obiecuję na 100%, że idę kupić składniki na Kremowe Piwo! Przy takiej jesieni to tylko kisiel i/lub budyń na okrągło! Ale.. ale... Nie będę już Wam tak narzekać.
A więc.. niech Merlin będzie z Wami!
Xx.

P.S. Zmieniać szablon, czy nie?
P.S. 2 Rozdział z dedykacją dla Juliusza, która obchodziła na początku października urodziny :)


12 komentarzy:

  1. super notka! jeah jestem pierwsza! ;)Dzisiaj odkryłam bloga i dzisiaj przeczytałam wszystkie notki ;) mam nadzieję ż nastepna notka juz nie długo! nie moge sie doczekać ;)
    A i nie zmieniaj szablonu ten jest ładny....a jesli zmienisz to daj przynajmneij jakiś obrazek tego szablonu aby inni widzieli jaki byl przedtem ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeej dedykcik ^^ Dzięki :D Rozdział mi się podobał ^^ ciekawe czemu akurat z trzmielem siędo owego miejsca wybrała :) może...następny rozdział na halloween ? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle świetny rozdział :)
    Ten szablon mi się podoba, ale jak chcesz to zmieniaj. Kolejny też pewnie będzie ładny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział! :D Jestem ciekawa co wydarzy się na tym spotkaniu ;D
    Narobiłaś mi smaka na budyń i piwo kremowe ;o
    Szablon mi się podoba, ale w sumie możesz zmienić, ponieważ zapewne również będzie fajny ^^
    @Andrea_AndyAndy

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się ten rozdział! Hm, Luna i Draco? Ciekawie się robi.

    dodatkowo zapraszam cię na szósty rozdział na story-of-bellatrix.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz mi, że tak późno to piszę :c
    Najbardziej podobała mi się ta wymiana zdań między Luną a Hermioną :D
    Szablonu nie zmieniaj, ten jest idelny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć, dopiero co znalazłam Twojego bloga :) Też jestem wielką fanką Harry'ego Pottera! <3 Całe moje życie ^^
    Zapraszam też do mnie: immortal-hunter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Luna jest prześliczna i pasowałaby do Malfoya- oboje tacy słodcy, biali, hehe :) Bardzo fajne opowiadanie ;P + dla Ciebie :P

    OdpowiedzUsuń
  10. PS Nie widzę u Ciebie spamownika, a chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga, dlatego wysyłam Ci tutaj adres z opisem jego fabuły, po którym będziesz mogła ocenić, czy masz ochotę zerknąć ;)

    sara-abel.blogspot.com


    Opis: Samotna, zagubiona i zamknięta w sobie Sara rozpoczyna naukę w 3 klasie Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Załamana zamiarem jej ojca o wydaniu jej za mąż po ukończeniu szkoły znajduje miejsce idealne do tego, by zmierzyć się ze swoim strachem. Przychodzi do Wrzeszczącej Chaty i tam poznaje Syriusza Blacka- poszukiwanego mężczyznę, który zmienia jej postrzeganie świata. Syriusz okazuje się jej ucieczką od przygnębiającej jej rzeczywistości. Sam nie ma lekko, gdyż musi się ukrywać w tym miejscu. Sara postanawia mu pomóc dotrzeć do chrześniaka oraz regularnie dostarcze mu pożywienia, przechodząc co wieczór tunelem prowadzącej z wierzy bijącej do niego... Sara w miarę czasu uświadamia sobie, jak bardzo bliski jest jej Syriusz... Tym boleśniej przeżywa jego śmierć, z którą nie może się uporać. Postanawia go pomścić i rozpoczyna walkę o swą przyszłość, pamięć o Syriusz, pomszczenie jego brutalnej śmierci. Tylko to pomoże odzyskać jej wewnętrzny spokój. Oparcie i pomoc odnajdzie w osobie, po której nigdy by się czegoś takiego nie spodziewała... Czy Sara będzie potrafiła zbliżyć się do NIEGO? Ponownie komuś zaufać? A co, jeśli to zaufanie zostanie nadużyte? Jak potoczą się jej losy? Kim jest owy mężczyzna, który zaopiekuje się zdruzgotaną, załamaną dziewczyną?

    Http://sara-abel.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń