Ktoś, a
raczej coś zastukało w szybę Pokoju Wspólnego Krukonów. To była sowa. Niezbyt
wielka, szara wyraźnie usiłowała dostać się do środka. Luna podeszła i
otworzyła. Sówka usiadła na jej ramieniu i wystawiła do przodu swoją krótką nóżkę,
na której widniał przywiązany list. Dziewczyna ostrożnie odwiązała list po czym
podała spragnionej sówce trochę wody i krakersy. Niestety nic innego przy sobie
nie miała. Jednak lepszy rydz niż nic, zwierzę wyglądało na bardzo spragnione,
więc cieszyło się i z tego. Wzięła
pergamin do ręki i zaczęła czytać.
Droga Luno!
Zapewne wiesz, że ciotka Irenea
ostatnio planowała coś specjalnego – przynajmniej tak uważała. Wymyśliła
wieczór wspominania Twojej matki. Ma być miła atmosfera, cała rodzina ma się
zebrać. Oczywiście jesteś zaproszona. Odbędzie się to 16 listopada. Dumbledore
już wie i oczywiście zostaniesz zwolniona z zajęć na 3 dni. Przy okazji
będziesz mogła wziąć egzemplarze Żonglera dla swoich przyjaciół. Oczekuję sowy
z potwierdzeniem.
Ksenofilius Lovegood
Wieczór wspominania jej matki? To naprawdę dziwne, jednak
ciotka Irenea szukała pretekstu aby urządzić zlot rodzinny. Niech tak więc
będzie. Wspominanie jej matki będzie ciężkie. Lunę dalej serce bolało po
śmierci rodzicielki jednak nie przyznawała się do tego. Jest ktoś, kto ma
gorzej, bo stracił dwójkę rodziców i ich nie pamięta – Harry Potter. Chwyciła
kawałek czystego pergaminu, atrament i pobiegła do sowi arni. Wspinała się po
długich i krętych kamiennych schodach. Wydawały się ciągnąć w nieskończoność,
jednak dziewczyna szła dzielnie przed siebie, choć czuła, że nogi powoli
odmawiają posłuszeństwa. Przystanęła na chwilę i porozmawiała z obrazem Damy na
Dworku. Pytała się Lunę, co sądzi o jej nowej sukni w kolorze karmazynowym.
Suknia olśniewała zgrabnością jednocześnie okazując ilość zużytego materiału na
nią. Przy dekolcie były przyszyte czarne koraliki. Gorset ściskał mocno Damę, a
jej dół był pięknie rozkloszowany.
- Damo, uważam, że ta suknia jest naprawdę wspaniała!
Powinnaś częściej nosić takie. – Uśmiechnęła się Luna.
Dama
zaczęła się kłaniać.
- Dziękuję pięknie, Krukonko! Niestety nie pamiętam twego
imienia. Czy mogłabyś mi je powtórzyć?
- Nazywam się Luna. Luna Lovegood.
- No więc Luno Lovegood, dziękuję za miły komplement i mam
nadzieję, że wreszcie nie zapomnę twego imienia! A teraz nie będę ci
przeszkadzać, udaj się tam gdzie chciałaś.
- Dziękuję i miłego dnia życzę. – Na pożegnanie blond włosa
pomachała obrazowi i kontynuowała swoją wspinaczkę po piekielnych schodach.
Na samym
szczycie ujrzała ogromne, drewniane drzwi. Tak, to jest sowiarnia.
Uradowana Luna podbiegła do drzwi i ostrożnie je uchyliła,
bowiem stare drzwi powoli kończyły już swą żywotność. Wślizgnęła się chyłkiem i
rozejrzała.
Małe okrągłe
pomieszczenie pełne różnorodnych sów musiało pomieścić je wszystkie, choć
czasem nie wyglądało na to, aby starczyło miejsca dla wszystkich. Promienie
słońca próbowały wedrzeć się do środka poprzez małe kamienne otwory w murach
zamku. Podłoga pokryta słomą i odchodami sów sprawiała iż nie lada prostym
zadaniem było, aby dojść spokojnie do kąta, gdzie stał mały stół skryby tak by
nie zrobić sobie krzywdy. Dziewczyna wyciągnęła zza ucha różdżkę i jednym jej
machnięciem posprzątała cały bałagan. Zwierzęta były jej bardzo wdzięczne, więc
korzystając z chwili ich nieuwagi, przysiadła szybko do stołu skryby, zamoczyła
pióro w atramencie i niezbyt starannie napisała tylko parę słów.
Drogi Ksenofilusie
Dziękuję za
powiadomienie i oczywiście, że się zjawię. Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć
całą rodzinę i oczywiście Ciebie, tato.
Luna Lovegood
Zwinęła pergamin i zobaczyła lecącą w jej kierunku Hedwigę.
Jej pióra jak zawsze olśniewały bielą, a sama sowa jak zawsze trzymała się
świetnie. Teraz widocznie czegoś chciała od dziewczyny. Dziobkiem ją szturchała
w rękę. Luna myślała, że ów ptak jest głodny, więc wyciągnęła krakersa i
poczęstowała Hedwigę. Zwierzę z apetytem szybko zjadło przekąskę jednak dalej
nie dawało jej spokoju. Poczuła nawet lekkie szczypnięcie na przedramieniu.
Okrążyła sowiarnię dookoła dwa razy. Zawróciła i usiadła na ramieniu Luny.
Wyraziła swoją radość i popatrzyła wyczekująco na blond włosą.
- Chce, abyś wysłała swój list poprzez nią. – Odezwał się
głos.
Wystraszona
dziewczyna gwałtownie się odwróciła, co sprawiło, że sowie nie udało się
utrzymać i musiała odlecieć kawałek. Obrażona popatrzyła z pogardą na dwójkę
młodych ludzi.
To był Draco Malfoy. Gdzieś na jego twarzy błądził
pogardliwy uśmieszek. Wyglądał dziś zwyczajnie. Jego blond włosy były starannie
zaczesane, czego niestety nie można było powiedzieć o włosach Luny. Czarny
sweter w połączeniu z jasnymi spodniami i mugolskimi ciemnozielonymi trampkami sprawiały wrażenie
kogoś bardzo zadbanego. Patrzył na nią z uwagą, przenikliwie lustrując jej
dzisiejszy wygląd. Włosy jak zawsze miała roztargane. Niezdarne kosmyki opadały
lekko na plecy i ramiona, a pojedyncze nieposłuszne pałętały się po jej bladej
twarzyczce. Nieodłączne kolczyki rzodkiewki,
jasnobeżowy sweter z wyszywanymi wiśniami, ciemnozielona spódniczka i grube
granatowe podkolanówki. Co lekko go zdziwiło – Lovegood też nosiła te same
mugolskie buty, co on.
- Chyba nie powinnam jej wysyłać. To nie moja sowa – ani nie
szkolna. – Odparła po krótkim namyśle Luna.
Chłopak
podszedł do niej i uśmiechnął się półgębkiem.
- Potter będzie wniebowzięty, gdy zobaczy, że jego sowa Ci
zacnie usłużyła.
Wyciągnął
ramię w stronę Hedwigi, a ta usiadła wdzięcznie na nim. Malfoy skierował teraz
ramię z sową w stronę Lovegood. Drugą ręką wyciągnął z kieszeni kawałek sznurka.
- Masz, bo widzę, że i tego zapomniałaś. – Powiedział z
pogardą.
Niepewnie wzięła
kawałek sznurka i podziękowała. Przy odbieraniu owej rzeczy niechcąco dotknęła
jego ręki. Była ciepła. Przyjemnie ciepła tak w porównaniu do chłodnych rąk
blond włosej. Śnieżnobiała sowa lubo wyciągnęła nóżkę w jej stronę, więc
zrezygnowana dziewczyna przywiązała kawałek pergaminu do jej nóżki. Zadowolona
Hedwiga schowała nóżkę, a niebieskooki
podszedł do jednej z dziur w murze i wypuścił ptaka. Chwilę obserwowali znikającą
w oddali sowę, aż nie zamieniła się w małą, białą kropkę i całkowicie nie
zniknęła za drzewami.
Stali
tak przez kolejny nieokreślony czas w ciszy. Czuła się dobrze w jego
towarzystwie, nic nie mówił, za co blond włosa była mu wdzięczna, bo nie miała
ochoty na pogaduszki. Wciąż dręczyło ją przekonanie, że Malfoy miał rację. Nie
spała parę nocy, bo myślała o tym, czy ta mała grupka Gryfonów naprawdę należy
do grona przyjaciół. Jej przyjaciół. Niestety zaczęła przypominać sobie
wszystkie chwile z nimi spędzone i analizowała każdy najmniejszy szczegół, co
wprawiało ją w zakłopotanie albowiem zauważała coraz więcej cech, które
przypisują Gryfonów do kolegów – a nie przyjaciół. Biła się z myślami, więc
postanowiła ich na jakiś czas opuścić mentalnie i pożyć trochę tak jak dawniej
–w samotności.
- Ty zapomniałaś kawałka sznurka, a ja atramentu. Czy będę
mógł użyć Twojego? – Rzekł chłopak.
Popatrzyła
na niego uważnie. Było widać, że nie jest dziś sobą. Zbyt spokojny, zbyt
przyjazny wobec niej, nie ciska w nią żadnymi przezwiskami i kąśliwymi uwagami.
Jego i tak już blade niebieskie oczy były jakby ciemniejsze. Nie miały w sobie
tego błysku, który zawsze widziała w jego oczach.
Nie myśląc zbyt wiele kiwnęła mu głową. Rzucili na siebie
ostatnie spojrzenie, po czym chłopak zajął wcześniejsze miejsce Luny i
wyciągnął swój pergamin. Użył jej pióra i atramentu, aby wypisać niezbyt długi
list. Przyglądała mu się. Oglądała jego ręce. Zgrabnie przesuwały się po
papierze i wypisywały słowa zamieniające się w zdania. Nie czytała tego, co
pisał. Zwróciła uwagę bardziej na jego charakter pisma. Eleganckie, bez żadnych
kleksów jakie czynił Ron co parę słów. Litery obok siebie, jednak nie łączyła
ich żadna linia. Pisane niby niedbale, jednak i tak były bardzo dokładne,
równe. Wielkie litery pisał o wiele większe niż przeciętny człowiek. Nagle
chłopak zwinął papier i przywołał jedną sowę.
Średniej wielkości, z szaro – brązowymi piórami. Zawiązał na
jej nodze list i powiedział ‘’Narcyza Malfoy’’, po czym wypuścił ją. Poleciała
daleko przed siebie. Po paru minutach nie było już jej widać.
Chłopak wziął do ręki atrament i podał dziewczynie. Opuścili razem sowiarnię
i ramię w ramię schodzili po kamiennych schodach, które znów wydawały się nie
kończyć. Dama z Dworku przyjacielsko im pomachała, poprosiła panicza o opinię
na temat jej nowej sukni. Draco skwitował to krótko. ‘’Ładnie’’, widocznie
nigdy nie wyrażał zbyt wielu ekspresji jednak Damie to wystarczyło. Wdzięcznie
mu się ukłoniła, więc mogli ruszyć dalej. Na drugim piętrze rozstali się.
Dziewczyna skręciła w bliżej nieokreśloną drogę, a chłopak powędrował dalej po
schodach w dół.
Dzisiejszego
dnia już więcej się nie spotkali. Lekcje popołudniowe minęły w spokoju. Luna
męczyła się na zielarstwie z Cho Chang przy jednym stoliku wraz z innymi
uczniami. Dostali bliżej nie określonego rodzaju rośliny, które co chwilę
robiły wielkie tęcze dookoła siebie, co sprawiało, że stawały się niewidoczne,
a skłonienie ich do puszczenia parę kropelek soku tęczowego było dla uczniów
misją niemożliwą. Koniec końców, tylko pewnej Puchonce udało otrzymać się to,
co pani profesor Sprout chciała. Zrezygnowani uczniowie wylali się tłumem z
szklarni i udali się do murów zamków, gdzie było znacznie cieplej niż na
dworze. Dni i noce były chłodne, nawet bardzo chłodne. Uczniowie nie zrzucali
swoich szalików, kulili się z zimna, gdy ktoś powiedział słowo ‘’dwór’’. Coraz
więcej uczniów przebywało u pani Pomfrey w Oddziale Szpitalnym. Wszyscy Ci
uczniowie załapali grypę, która rozprzestrzeniała się po szkole, toteż nie
zdziwiło Lunę to iż na obiedzie każdy uczeń Hogwartu dostał po fiolce z
eliksirem wzmacniającym. Dziewczyna bardzo go lubiła, bowiem smakował jak
świeże truskawki, więc z wielką ochotą wypiła swoją porcję, po czym dostała jeszcze porcję Krukona z szóstej klasy, twierdził, że tego nie potrzebuje. Ach, jakże Luna chciałaby być w szóstej klasie. Niestety była w piątej.
Kolejny rozdział mamy za sobą :)
Nie jest zbyt długi, ale robi swego rodzaju przełom na resztę opowiadania.
Niestety oświadczam iż tym razem robię sobie małą przerwą. Tymczasowy nawał nauki, chora jestem no i muszę wszystko uporządkować w głowie, jeśli mowa o opowiadanie.
Jednak mam nadzieję, że ten się Wam podoba no i że wyrazicie swoje opinie pod tym postem w formie komentarza. Wiecie jak ładnie prezentują się cyferki, powyżej 10 na tym blogu? :)
Jest tak zimno, masakra. Normalnie idę kupić składniki i będę robić Kremowe Piwo. A Wy? Też będziecie je robić na tegoroczną jesień/zimę?
Może następny rozdział pisany przez Malfoya ? :) Ciekawe ciekawe...
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawsze.
OdpowiedzUsuńAa, z punktu widzenia Draco faktycznie byłoby fajne.
W takim razie z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :)
~Weronika_EV
Obiecałam poprawę i oto jestem.
OdpowiedzUsuńRozdział asdfghjkl!
W końcu Luna i Draco nawiązali więź między sobą <3
Czekam na więcej :3
Jestem wielką fanką Luny. Przez przypadek tu trafiłam i...
OdpowiedzUsuń...i niemogę się doczekać na następny rozdział ! :) Będe obserwować :)
~Olga z Ruchowa
Rozdział mi się bardzo podoba ;D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego ;]
@Andrea_AndyAndy
Oj piąteczka też jest ładna : ) Dodaj kolejny rozdział...może jakiśdłuższy ? ;)
OdpowiedzUsuń