,,Tysiąc lub więcej lat temu,
Tuż po tym, jak uszył mnie krawiec,
Żyło raz czworo czarodziejów,
Niezrównanych w magii i sławie.
Śmiały Gryffindor z wrzosowisk,
Piękna Ravenclaw z górskich hal,
Przebiegły Slytherin z trzęsawisk,
Słodka Hufflepuff z dolin dna.
Jedno wielkie dzielili marzenie,
Jedną nadzieję, śmiały plan: Wychować nowe pokolenie,
Czarodziejów potężnych klan.
Takie są początki Hogwartu,
Tak powstał każdy dom,
Bo każdy z magów upartych
Zapragnął mieć własny tron.
Każdy inną wartość ceni,
Każdy inną z cnót obrał za swą,
Każdy inną zdolność chętnie krzewi,
I chce jej zbudować trwały dom.
Gryffindor prawość wystawia,
Odwagę ceni i uczciwość,
Ravenclaw do sprytu namawia,
Za pierwsza˛ z cnót uznaje bystrość.
Hufflepuff ma w pogardzie leni
I nagradza tylko pracowitych.
A przebiegły jak wąż Slytherin
Wspiera żądnych władzy i ambitnych.
Póki żyją, mogą łatwo wybierać
Faworytów, nadzieje, talenty,
Lecz co poczną, gdy przyjdzie umierać,
Jak przełamać śmierci krąg zaklęty?
Jak każdą z cnót nadal krzewić?
Jak dla każdej zachować tron?
Jak nowych uczniów podzielić,
By każdy odnalazł własny dom?
To Gryffindor wpada na sposób:
Zdejmuje swą tiarę — czyli mnie,
A każda z tych czterech osób
Cząstkę marzeń swych we mnie tchnie.
Więc teraz ja was wybieram,
Ja serca i mózgi przesiewam,
Każdemu dom przydzielam
I talentów rozwój zapewniam.
Więc śmiało, młodzieży, bez trwogi,
Na uszy mnie wciągaj i czekaj,
Ja domu wyznaczę wam progi,
A nigdy z wyborem nie zwlekam.
Nie mylę się też i nie waham,
Bo nikt nigdy mnie nie oszukał,
Gdzie kto ma przydział, powiem,
Niech każde z was mnie wysłucha.''*
Z Wielkiej Sali wydobywały się okrzyki Tiary
Przydziału, brawa i oklaski.
- HUFFLEPUFF!
- SLYTHERIN!
- GRYFFINDOR!
- RAVENCLAAAAW!
Właśnie takie nazwy swoich nowych domów słyszeli nowi uczniowie Hogwartu.
Zwyczajowo później wystąpił Dumbledore, chcąc ogłosić coroczną wymowę.
Spragnieni jedzenia uczniowe ledwie słuchali profesora, jednak znalazły
się i osoby, które w ogóle nie słuchały.
- Luna?
Kopniak pod stołem.
- Pomyluna!
- Hm? – Dziewczyna w końcu zaczęła reagować.
- Już od 5 minut się Ciebie pytam, co słychać u Twojego taty! – Syknęła
oburzona koleżanka.
Zwyczajowo Luna
popatrzyła na nią, jakby właśnie o czymś śniła i cichutko orzekła:
- Wszystko w jak najlepszym porządku.
- .. Zapraszam teraz do uczty, moi mili.
Uczniowie wiwatowali i przekrzykiwali, po czym wszystkie miski i pół
miski napełniły się najprzeróżniejszym jedzeniem.
Luna od razu
nałożyła dużą porcję budyniu czekoladowego i kielich soku dyniowego, nie
wiedzieć czemu, blond włosa nie była głodna. Pośpiesznie zjadła swoją porcję i nie
czekając na swoich kolegów i koleżanek wyszła z Wielkiej Sali. Powoli kierowała
się w stronę schodów, jednak w cieniu za posągiem coś zauważyła. Jednakże nie
wiedziała, co tam jest. Postanowiła to zbadać. Powolnymi i bardzo cichymi
krokami kierowała się w stronę posągu wojownika. Im bliżej była, tym więcej
starała się zobaczyć. Ujrzała kawałek wystającego, czarnego materiału.
Zatrzymała się. Czyżby zgubiony pierwszak? Pokłócony z kimś uczeń Hogwartu?
Może to ta Sophia, córka Kinga Knight? Tato opowiadał, że wierzyła iż
przylepionym do posągu ma się więcej siły, aby rzucić jakiś czar. Ponoć do dziś
nie udało jej się zrobić eliksiru sprawiającego zmianę koloru skóry, chociaż
tak bardzo chciała zmienić swój kolor cery z śniadej na brzoskwiniowy. Biedaczka.
Na pewno kiedyś jej się uda – pomyślała szesnastolatka.
Tymczasem coś chrząknęło. Zamarzona Luna przypomniała sobie o tym, co
chciała zrobić. Dlatego podeszła do posągu i to co zobaczyła – lekko ją
zdziwiło.
Albowiem ujrzała panicza Malfoy’a z mocno skwaszonym wyrazem twarzy.
Wyglądał, jakby coś go trapiło. A jego blond włosy były rozczochrane jak po
przebiegnięciu mili.
- Witaj, Draco. – Orzekła Luna swoim rozmarzonym tonem głosu.
Chłopak podniósł swoje stalowo niebieskie oczy i utkwił je w twarzy Lovegood.
Mierzyli się
wzrokiem, jednak chłopak nie chciał przerwać bitwy na wzrok.
- Nie wiem, czy wiesz, ale wyglądasz jakbyś szukał Ględatka
Niepospolitego.
Na twarzy chłopaka zagościł mocno skrzywione zdziwienie na twarzy.
- Ględatka Niepospolitego? A co to w ogóle jest?! – fuknął, najwyraźniej
zdenerwowany.
- Powiem Ci, że szukasz go nie w tym miejscu. – Powiedziała dalej
spokojna Luna.
- To ja Ci powiem, żebyś przestała mnie nawiedzać, Lovegood. Drugi raz
Cię zobaczyć koło siebie to jak zapowiedź złego omenu. Zjeżdżaj mi z oczu,
Zdrajczynio Krwi.
Wysilił się na swój
wredny uśmiech, który tak często gościł na jego twarzy.
- Poszukaj ich w nocy, uwielbiają dynie.
Draco przybrał na
twarzy minę mówiącą ‘’Pomyluna’’, po czym wstał, popchnął na bok dziewczynę i
ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
Natomiast panna Lovegood udała się do swojego dormitorium, gdzie ubrana w
piżamę i swoje nieodłączne buty siedziała na swoim łóżku i wraz z koleżankami z
tego samego roku zajadała Fasolki Wszystkich Smaków Bertiego Botta.
Śmiały się mówiąc sobie nawzajem, jaki smak zjadły, co pozwoliło
dziewczynie na odprężenie się i zapomnienie o całym jakże dziwnym dniu. Jednak
w głowie dalej myślała nad Ględatkami Niepospolitymi.
Fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńA co do nagłówka to chyba bardziej podobał mi się poprzedni
~Weronika_EV
super ! pisz dalej ! :)
OdpowiedzUsuńpowiem tyle:
OdpowiedzUsuńkocham, dodaję do obserwowanych i polecanych i informuj mnie na twitterze o nowych!
@altumify :)
:*
Awwwwwwwwww <3
UsuńSzablon zamówiony na zaczarowane-szablony.blogspot.com pojawił się na stronie w notce "[37-41] A może jesteśmy jedynie czyimś wspomnieniem?". Jeżeli mam wnieść jakieś poprawki lub całkowicie zmienić szablon pisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Avia Tinar.
Znalazłam kilka powtórzeń i ogólnie mogłabyś się bardziej rozpisywać :3 Ale i tak jest bardzo dobrze! Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział! ;D
OdpowiedzUsuńNiestety dopiero teraz czytam, bo wcześniej nie miałam czasu ;p.
Dodawaj szybko kolejny! ;]
@Andrea_AndyAndy