- Harry, nie możesz tego zrobić! To wbrew regulaminowi, a co
jeśli Pani Norris Cię zauważy? Nie zapominaj, że to nie jest głupi kot.
- Mam pelerynę niewidkę, Hermiono. Nigdy nie powinnaś o tym
zapominać.
- To się źle skończy. Nie wiesz na jaką książkę natrafisz,
podczas szukania tej właściwiej. Co jeśli znowu trafisz na Krzyczącą Księgę? Na
pewno ktoś przyleci, gdy usłyszy jej krzyk, a jeśli będzie to akurat Snape, to
możesz się pożegnać z pobytem w Hogwarcie!
- Hemona, wesz wrzucz na luż. – powiedział Ron przełykając
nóżkę z kurczaka.
- Ron, ile razy mam Ci mówić, żebyś nie gadał z otwartą
buzią? – Mruknęła zirytowana Ginny.
-Ooo… Luna! Luna tutaj! – krzyknęła do niej Ginny.
Nie
bardzo miała teraz ochotę, aby zasiąść z Gryfonami przy ich stole, jednakże
uczyniła to.
Byłaby zawiedziona, gdyby zrobiła im przykrość.
- O czym rozmawiacie? – Wtrąciła Luna.
- Harry chce się wybrać w nocy do biblioteki i to w dodatku
do Działu Zakazanego! – Powiedziała oburzona Hermiona.
- Nie lepiej znaleźć jakiś sensowny powód, aby pójść do
nauczyciela i spytać o zgodę na wypożyczenie jej? – Cicho odezwał się Neville.
- Taak. – Prychnął Ron. – Tylko ciekawe od kogo, bo na pewno
nie od Snape’a, McGonagall czy też Dumbledore’a.
Wszyscy
przy stole Gryfonów, tylko w ciszy patrzyli się na Rona, który jak gdyby nigdy
nic dalej przeżuwał w najświętszym spokoju kurczaka.
Luna
nie wiedziała, o co chodzi Gryfonom z księgą, która rzekomo pochodziła z Działu
Zakazanego, jednak nie chciała się w to mieszać, bowiem po pierwsze, nie była
pewna, czy chce to wiedzieć, a po drugie – Gryfoni nigdy by się nie wygadali,
co konkretnie planują, dlatego stwierdziła, że najlepiej dla niej będzie, jeśli
pozwoli im w tajemnicy snuć swoje plany.
- Luna? Luna! – Poczuła szturchnięcie.
- Tak? – Orzekła.
- Ech… Jak zawsze rozmarzona i rozbiegana myślami, ta nasza
Luna. – Roześmiała się Ginny.
Wraz z nią zaśmiał się stół Gryfonów.
- No to… Czy minęło mnie coś ważnego?
- Właściwie tylko to, że każdy się Ciebie pytał co sądzisz o
planie Harry’ego, jednak nikomu nie dałaś jeszcze odpowiedzi. – Uśmiechnęła się
delikatnie Hermiona.
- Ja to bym zjadła budyń. Waniliowy. Czy jest tu budyń?
Usłyszała jak Ron szepcze do Neville’a, że od Luny nic nie
da się wyciągnąć. Jednak ona naprawdę nie miała ochoty na to, by wyrazić swoją
opinię – wolała zjeść budyń jako deser poobiedni.
W końcu wczoraj wiele nie zjadła, a tłumaczyła to zgubieniem
zielonej bransoletki.
- No, no, no, ktoś, kto zawsze przeżuwa z otwartą gębą… to
oznacza tylko jedno…. To musi być Weasley!
Ślizgoni
zaśmiali się głośno na całą salę.
- Draco, przytkaj tą swoją arystokratyczną mordę! –
Krzyknęła Ginny.
- Ginerwo, przynajmniej arystokratyczną, a to oznacza, że
mogę więcej niż inni. – Powiedział dumnie Malfoy.
- No właśnie! – Pisnęła Pansy Parkinson, przyklejona do
blondyna.
Dom
Węża ponownie uniósł się śmiechem, jednak długo to nie trwało, ponieważ po
chwili byli już oburzeni tym, co właśnie usłyszeli.
- Kto to jest, zawsze odzywa się nie pytany i zjawia się
tam, gdzie nikt go nie chce? Ach, tak! To musi być Malfoy! – Krzyknęła Hermiona
i wyszła z Wielkiej Sali.
Luna to
wszystko tylko obserwowała, nie wiedziała co by jeszcze mogła od siebie dodać
na obronę Domu Lwa.
- Lovegood, słońce Ty moje, nie pomyliłaś przypadkiem
stołów? – Powiedział przesłodzonym głosem blondyn. – Nie widzisz, że jesteś tu
zgubą? Naprawdę nie widzisz, że w ogóle ich nie obchodzisz? Gdyby mogli to by
Cię olali najlepiej jak tylko mogą, ale, że krążysz za nimi jak przylepa to
stwierdzili, że nie będą Ci robić przykrości. – Kończąc zdanie warknął.
Dziewczyna
popatrzyła się na pozostałych Gryfonów, chcąc znaleźć oparcie, gdy jednak tylko
zobaczyła, że żaden nic nie zrobi – podniosła się z krzesła i stanęła naprzeciw
niebieskookiego.
- Tak, chyba masz rację, Draco.
Spuściła głowę i zaczęła kierować się w stronę wyjścia,
jednak jej wzrok padł na lewą rękę Dracona. Tam, gdzie rękaw był niesfornie
podwinięty.
Spojrzała
na to dokładniej, bo nie mogła uwierzyć. Na lewym nadgarstku Dracona widniała
bransoletka. Ze starannie dobranych ciemnozielonych koralików, w kształcie
drobnych kostek. Jednak zauważyła coś jeszcze, coś czego ona sama nie dawała do
tej bransoletki. Nie zdążyła jednak się przyjrzeć, co tam jeszcze było – jakiś
uczeń Hogwartu popchał ją do drzwi. Chcąc czy nie – musiała wyjść. Następnym
razem przyuważy, co tam jest. Jak widać nie było jej przeznaczeniem posiadać tą
bransoletkę. Ozdoba na rękę zdecydowała należeć do chłodnego blondyna.
*RETROSPEKCJA*
Dzień poprzedni, godzina 21:30.
Zdenerwowany
postanowił opuścić mury budynku. Rzucił na siebie zaklęcie kameleona i wyszedł
z lochów Domu Węża. Postanowił udać się na błonia, aby wszystko przemyśleć.
Noc
była chłodna, drzewa na wpół wyłysiałe, a trawa już zmarkotniała. Nie miała
swojego blasku, zapadła w sen zimowy, aby na wiosnę się przebudzić. Gwiazdy na
niebie rzucały blask na zamek i błonia. Z daleka było widać światełko z chatki
Hagrida. Otoczenie spowiła mgła.
Gdyby nie był taki roztrzęsiony, pewnie by zauważył, że w
końcu udało mu się zaklęcie opanować do perfekcji, bowiem pani Norris nie
zauważyła przesuwającego się w mroku chłopaka.
Usiadł
w miarę daleko od Hogwartu, pod drzewem, które było bliżej skierowane do
Zakazanego Lasu. Chcąc się odprężyć, podrzucał kamyczkiem w górę. ‘Nie ma to
jak bezsensowne zajęcie, aby się odmóżdżyć.’ Pomyślał Ślizgon.
Jednak
wieść, że Ministerstwo Magii może zrobić przegląd rzeczy w rezydencji Malfoy’ów
bardzo go niepokoiła. Nie od dziś wiadomo, że Lucjusz Malfoy trzymał mnóstwo
rzeczy, które zakupił na Śmiertelnym Nokturnie. W tym dużo kupił jako liczne
drogie prezenty dla syna.
Z
drugiej strony, jakby nie patrzeć, nie ma co się przejmować ojcem. W końcu to
jego wina, że tak zaśmiecił rezydencję to teraz niech się z tym upora – nie
jego problem.
Krzywo uśmiechnął się do siebie. Tak. Nie będzie już zwracać
uwagi na niego. Nigdy nie był dla niego ojcem – bardziej tyranem, jednak Dracon
przywykł do tego, że toku wydarzeń nie zmieni.
Już myślał, że znów poczuje tę gorycz w sobie, ale jednak nie. Pomyślał o
Ględatku Niespospolitym. A gdyby tak ich poszukać? Nie, to śmieszne! Skarcił
sam siebie. Nie będzie słuchał Pomylunej. Niby czemu miałby to robić? Zadaje
się z dziećmi mugolskich rodzin, także nie będzie zwracał na tą dziewczynę
uwagi.
Jego
wzrok przyciągnęło zielone światełko z niedaleka. Było bowiem tak małe, że
panicz Malfoy wcześniej go nie zauważył. Wstał więc i otrzepał szatę. Ruszył w kierunku światełka.
Nie mógł jednak poruszać się zbyt szybko. Mógłby stracić swój cel z oczu, a
tego nie chciał. Skradał się więc powoli. Stopy już dawno zmarzły w mugolskich
butach. Lekko stąpał po ledwie zipiącej trawie. Poruszał się chicho, oddychał
spokojnie nigdzie się nie spiesząc.Doszedł po dłuższej chwili pod drzewo, w
około którego zazwyczaj gromadzili się Krukoni. Było sporych rozmiarów, każdej
jesieni Ci głupi uczniowie z Ravenclawu zbierali coś z tego drzewa. Wiedział,
że to jakieś owoce, jednak nigdy nie miał szansy się przyjrzeć, co to jest. W
dzień nie mógł podejść i obejrzeć – nie jego teren. Z kolei w nocy nic nie
widać. Teraz jednak drzewo wyróżniało się od innych. Nie było smętne, wręcz
przeciwnie – można by było stwierdzić, że roślina miewa się świetnie.
‘Jak oni to robią?’ Myślał Malfoy. Ich rośliny zawsze były
piękne, soczystej zieleni.
To, co znalazł, lekko go zdziwiło, jednak podniósł z ziemi
swoją zdobycz. Była to bransoletka solidnego wykonania, ze starannie dobranych
koralików – było to widać na pierwszy rzut oka. Były to drobne kostki, a każda
z nich mieniła się swoją ciemnozieloną barwą. Były po prostu piękne, a ich zieleń mogła
zwalić z nóg każdą szlamę i mugola. Obracał ją w ręku raz po raz, a na jego
twarzy zakwitnął grymas – imitacja uśmiechu Malfoya. (od autorki: bo chyba nikt
nigdy nie widział szczerego uśmiechu na jego twarzy!)
‘Nowa zdobycz dla mnie.’ Prychnął.
Założył
ją na rękę, ponownie rzucił zaklęcie kameleona i szybko udał się do lochów w
Hogwarcie, bowiem miał już mały pomysł, a był to pomysł, który arystokrata
postanowił zrealizować jeszcze dziś. Dotarł do Pokoju Wspólnego, tam udał się
do swojego pokoju. Tak – swojego. Ślizgoni żyli godnie. Ściany pokoju były
pokryte szarym kamieniem i ścianami pomalowanymi na ciemną zieleń. Mahoniowa
podłoga pięknie świeciła swym blaskiem. Większość pokoju zajmowało wielkie łoże
– idealne na dwie osoby. Specjalne życzenie młodego Malfoya. Okryte czarną
pościelą i zielonym baldachimem. Nad łożem rozpościerało się wielkie godło
Slytherinu. Okazałe meble z ciemnego drewna pięknie się prezentowały na tle
zieleni. Ukazywały swój przepych. Podszedł do wielkiego biurka ze żłobionymi
floralnymi ozdobami. Przetrzepał wszystkie szufladki, aż w końcu znalazł swoją
zgubę – była to srebrna przywieszka, którą również znalazł na błoniach w
podobnym miejscu trzy lata temu. Przedstawiała zielone godło i srebrnego węża.
Nie była wielka, lecz elegancka, niezbyt pstrokata i tylko dlatego niebieskooki
postanowił to zatrzymać. Teraz mógł ją w końcu wykorzystać. Machnął różdżką i
przywieszka już była między koralikami ze znalezionej bransoletki. Długo się
jej przyglądał. Oglądał solidne wykonanie koralików, przywieszki i sznurka, z
którego została wykonana. Wiedział, że na pewno zrobiła to jakaś dziewczyna,
niestety nie wiedział która. Gdyby
wiedział, mógłby nosić tą rzecz bez problemu. Jedno jego spojrzenie zawsze
działało. Jednak teraz nie wiedział, kto był poprzednim właścicielem zguby,
toteż postanowił ją nosić jako rzecz w stylu talizmanu. Małego sekretu, o
którym świat nie może wiedzieć. Rzecz, której nie może ujrzeć światło dzienne.
Lepiej się na nic nie narażać.
Starannie
odłożył ozdobę na biurko, po czym znużony dniem, wykonał typowe czynności przed
snem – a chwilę później jego arystokratyczne ciało spoczywało na czarnej
satynowej pościeli.
*KONIEC RETROSPEKCJI*
Nie wiem czemu ale 'panicz Malfoy' mnie rozśmiesza ^^ Pewnie przez panicza Ciela, no ale mniejsza o paniczowanie.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, tylko jak dla mnie za krótki ^^ Wolę bardziej tasiemcowe rozdziały. Więc czekam na następny. :)
~Weronika_EV
Kochamkocham kochammmmmm do konca zycia *.* moglabym czytac i czytac, nigdy nie przestajac. Jak juz wczesniej napisalam, piszesz cudownie. I zdania nie zmienie.
OdpowiedzUsuńNO LUDZIE KOMENTOWAC! BEDZIE NOWY ROZDZIAL! (moge dodac 9 komentarzy? xD)
Kochamkocham kochammmmm Cię za taki cudny komentarz! Naprawdę się cieszę, że komuś się podoba :) (pierwszy raz słyszę, że piszę cudownie, więc teraz jestem jedno wielke aawwwww)
UsuńA CHCESZ TO DODAWAJ 9 KOMENTARZY :D
Zaraz przeczytam...drugi koment pozostawie po przeczytaniu :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam :D Hm...stanowczo rozdział jest za krótki. Następny ma być przynajmniej dwa razy lub 3 razy taki !
OdpowiedzUsuńWczoraj 'panicz Malfoy', dziś 'arystokratyczna morda'. Zabawne, nie powiem, że nie :D I kto by pomyślał, że Ginny taka wojownicza ^^
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz, a że teraz rozdział jest dłuższy, to podoba mi się jeszcze bardziej *.*
~Weronika_EV
Bardzo dokładnie dobrane słowa, za co wielki plus ode mnie ;] Troszkę mnie zasmuciło kiedy Gryfoni nie chcieli bronić Luny :( :D Ale ten fragment najbardziej mnie zaciekawił ^^
OdpowiedzUsuńO jak dobrze, że złączyłaś dwa rozdziały w jeden ;) Teraz bardziej przypomina on rozdział. Chociaż trzy rozdziały w jednym były by jeszcze lepsze ! :) Czekam na kolejny i dłuższy rozdział ! :*
OdpowiedzUsuńTo jest świetne! Od razu widać, że pisze to wielka "fanka" Harrego Pottera :P. Oczywiście czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;]
OdpowiedzUsuń@Andrea_AndyAndy
''fanka'' co masz na myśli?
UsuńW sensie pozytywnym. Mam na myśli, że bardzo lubisz HP, widać to po szczegółowych opisach, nazwach, sytuacjach..
UsuńAh.. Dziękuję. Co do opisów: zawsze tak wszystko dokładnie opisuję :D
UsuńDodawaj następny ... kolacja stygnie
OdpowiedzUsuńŚwietne! Dawaj szybko kolejny! Nie mogę się doczekać ^^
OdpowiedzUsuńDobiliśmy 11 ! Pora na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuń